Wsiadam do autobusu, który ma mnie zawieźć do Szczawnicy. Jest jakaś nieprzyzwoicie wczesna godzina, mam zatrucie pokarmowe
i nie chce mi się jechać. Przyjeżdżam spóźniona i wymęczona. Biegam po Szczawnicy i szukam biura zawodów. Nabijam kilometry i tracę czas.
Wpadam do biura, odbieram pakiet. Zbiegam do przystanku, żeby zdążyć na ostatni transport na linię startu.
Nastrój poprawia mi się dopiero w autobusie. Gra disco-polo, biegacze się licytują, kto gdzie ostatnio biegał i ile nabiegał.
Linia startu. Ktoś coś gada to mikrofonu - nikt nie słucha. Odliczanie - i biegniemy. Jest chłodno, robi się przyjemne błotko.
Na niektórych podejściach biegacze "wbiegają" na czworaka, na niektórych zbiegach zamontowano poręczówki. Jest mgliście. Jest super.
Cudowny punkt żywieniowy, herbata z 4 łyżeczkami cukru. Potem bieg łąką - rozmokłą, rozbełtaną, ugniecioną jak ciasto na pierogi. Nie można się za bardzo rozpędzić, odepchnąć od ziemi, bo stopy uciekają na błocie. Wszyscy tańczą breakdance, ze zbiegów się zjeżdża na tyłku. Mniej więcej po połowie mijamy się z zawodnikami, którzy biegną 40 km. Zaczyna sypać deszczo-śnieg. Zaczynają mi się zginać nogi w momentach, w których nie powinny. Ostatni ostry zbieg i ostatnia prosta nad rzeką. Kąpiel w rzece. Radość.
A jeszcze bardziej w skrócie? Dystans: 21 km Suma wzniesień: 1400m Suma spadków: 1400 Gdzie jest to biuro zawodów? Gdzie są wszyscy? - Przepraszam, gdzie jest biuro zawodów? - Tędy, pod górkę i za fontanną po schodkach w prawo. Jakiś kilometr. Tylko się musi Pani pospieszyć, bo już zamykają. F**k. Jezu, jak bardzo jest pod górkę, a za 5 min ostatni autobus, biegnij, Salamon, biegnij! Ok, już jestem zmęczona. Położę się chyba na podłodze w tym autobusie. No to ogień!
Ej, wysmarowanie się błotem po twarzy to świetny pomysł, będę wyglądać jak Rambo!
ZBIEEEEEEEEEG!
Znowu pod górkę? Kto by pomyślał.
ŚLIIISKO.
O, jedzenie. O, widoki.
No, to teraz z górki.
Nogi, nie uginajcie się w tym momencie, aaaaaa.
Ok, trawa z bliska nie wygląda tak źle, może jeszcze chwilę poleżę...
Chłopaki z 40tki wyglądają lepiej niż ja, hmm. Chyba się przygotowywali do tego biegu, kto by pomyślał.
Meta!
Hej, Seba, wchodzimy do rzeki? Nie trzeba będzie myć butów.
Hmm, super zdjęcia. Ale wysmarowanie się błotem po twarzy to nie był dobry pomysł. Wyglądam jak ziemniak.